środa, 10 kwietnia 2013

Tró Loff i Dżastin, 2/3

Z dniem dzisiejszym w nasze szeregi wkracza nowa analizatorka! Cieszmy się, bo przeżyła analizowanie TEGO opka, a większość osób po przeczytaniu stwierdziłoby, że mózg im uciekł. Dzisiaj wracamy do analizowanego w tamtym tygodniu opka!

Analizują: Zue Guacamole i Lorelei

Adres analizowanego bloga: http://wiele-serc-jedno-bicie.blog.onet.pl/

Rano obudziłam się pierwsza. Taylor spała smacznie… w kącie mojego pokoju, a wokół niej walały się stosy moich magazynów. Większość była otwarta na stronach o Justinie Bieberze. „Typowe! Całą noc szukała wycinków o nim” pomyślałam i przewróciłam oczami.
Przecież i tak w końcu boski Dżastin okaże się truloffem Mary Sue.

Nagle oprzytomniałam i uświadomiłam sobie jaki dzień dzisiaj mamy.
Kalendarza nie ma?
Wiesz, fakt, że Mary Sue PRZYTOMNIEJE to już sukces sam w sobie

„O kurczę! Za 2 dni szkoła!” pomyślałam i z paniką kręciłam się po pokoju. Taylor mruknęła : „Ile to niesprawiedliwości na świecie…” i przewróciła się na drugi bok.
Biedna, do szkoły musi chodzić! Ojej.
Och, to takie niesprawiedliwe, że muszą chodzić do szkoły, podczas gdy te dzieciaki w Afryce się nie muszą uczyć (tylko od najmłodszych lat harują z dorosłymi)!

Z ciekawości popatrzyłam na te otwarte gazety. W większości pisało jak anty fani znęcają się nad Justinem.
Było napisane. *rzuca w Ałtorkę słownikiem*

Westchnęłam i wyszłam z pokoju do łazienki. Umyłam się pod prysznicem i wyczyściłam zęby. Ubrałam się w kolorową bluzkę i dżinsy rurki.
Ach, te klasyczne Opisy Porannej Toalety! Tak wiele wnoszą!
Opis stroju Mary Sójki - jest! *odhacza z listy*

Weszłam z powrotem do mojego pokoju i pościeliłam łóżko. Taylor dalej chrapała w kącie.
Na łóżko ich nie stać, że to biedne dziewczę musi spać w kącie?
Nie, sądzę, że to boCHaterka i jej ego zajęły dwa łóżka.

Westchnęłam i zabrałam się za sprzątanie gazet spod Tay.
By jej chociaż kuwetę kupiła...
One tak zamiast trocin, jak rozumiem?

Uwinęłam się dość szybko. Nie doszła nawet o 8 rano.
Nie żebym komuś zaglądała do łóżka, ale... ile ich dochodzi u niej wieczorem?

Wiedziałam, że Tay lubi pospać do 10, więc zeszłam po schodach na dół. Mama jeszcze spała, więc nie miałam nic do roboty. Weszłam do kuchni i zobaczyłam karteczkę przypiętą do lodówki :
Źle! Powinna być napisana krwią na lodówce! Łamiesz Złote Zasady Opkowe!
Gdzie krwią, wprowadziłabyś drugi poważniejszy wątek i jeszcze by się zrobiło ciekawie.

2 mleka, jajka, chleb, śmietana, płatki śniadaniowe, 1 kg ziemniaków, 2 soki w kartonach, 30 dag szynki, 4 udka z kurczaka, sos pieczarkowy w saszetce, zapałki, ręczniki papierowe, kawa, ciastka do kawy
Pisały na niej zakupy mamy.
*warczy* Słowników zabraknie!
Niech zgadnę, zaraz pasjonujący opis ciężkiej i niebezpiecznej wyprawy do sklepu, by wyrwac złowrogim kasjerom powyższe produkty? Ciach?

Wzięłam karteczkę, pieniądze z szuflady i wyszłam z domu. Supermarket był niedaleko więc mogłam się poświęcić i pójść za mamę na zakupy.
Ciach!

Po drodze do domu przystanęłam przy kiosku i kupiłam jakąś gazetę.
Obstawiam Bravo Girl.

Wróciłam do domu i położyłam zakupy na stole. Mama czekała na mnie w kuchni.
- O tu jesteś. Tak myślałam, że poszłaś na zakupy, bo kartka zniknęła – uśmiechnęła się mama i zaczęła rozpakowywać zakupy.
 A wśród zakupionych zakupów, znajdowały się przedmioty z listy zakupów, po które Mary Sue poszła na zakupy.

Ja wzięłam moją gazetę i poszłam na górę do Taylor. Śpioch najwidoczniej był już w łazience.
Dlaczego ona śpi w łazience?
Może ten kąt sypialni rzeczywiście służy jako łazienka...?

Kołdra dalej leżała zmięta w kącie.
Ale w łazience czy w pokoju?

Wzięłam ją i rzuciłam na moje łóżko. Po chwili do pokoju wróciła Taylor.
-Aaa!!!! – krzyknęła jak mnie zobaczyła.
-Co?! Jestem aż taka straszna? – powiedziałam unosząc jedną brew.
-Tak! - odpowiedziała Tay-sray, chowając się pod swoje kuweto-gazety
Druga brew poniewierała się na podłodze.

-Ee… Nie… Ja tak tylko… Myślałam, że cię nie ma…
Kurde, przecież sama jej do wczorajszej herbatki truciznę dosypywałam!
Pewnie schowała kochanka w łazience.

-Ok. – rzuciłam i rozłożyłam gazetę. Taylor usadowiła się koło mnie i razem ze mną oglądała gazetę. Na początku były jakieś nowinki modowe. Nie interesowałam się zbytnio modą, ubieram się tak jak mi się podoba.
Jesteś Mary Sue, mogłabyś ubrać worek po kartoflach, a i tak wszyscy całowaliby ci stópki.

Za to Tay ma fioła na punkcie mody. Wyrwała mi gazetę i przestudiowała obrazki, bo nie lubi czytać.

 Po paru minutach, jak już pooglądała dział z modą oddała mi gazetę. Teraz zaczynał się dział z plotkami o gwiazdach. Nagle mnie zamurowało. Taylor sztucznie zemdlała na moje łóżko i wydała z siebie dźwięk : OOOOUU!
Zastanawia mnie, jak się mówi z caps locka.
-Wielkie o, wielkie o, wielkie o, wielkie o, wielkie u, wielkie u.

Była tam fotka moja i Justina w wielkim sercu, a Taylor gdzieś tam z boku.
Ci reporterzy byli w krzakach schowani, czy co?
Bo świat należy do Mary Sue i jej Truloffa, koleżanki powinny być wdzięczne za zmieszczenie połowy twarzy w kadrze.

-No ja nie wierzę!!! – krzyknęłam zdenerwowana. – Co za kłamstwa piszą!!!
-A gdzie ja? Dlaczego to ciebie umieścili z Justinem w sercu, a nie mnie?! – Taylor była bliska załamania nerwowego.
Co tam, że to wcale nie jest prawda!
Biedne dziewczę, jeszcze nie do końca rozumie opkowe prawidła. *kręci głową ze współczuciem*

Ja także bym chciała, żeby było tak jak ona mówi.
Czyli, że jak?

Tym razem to ja zemdlałam.
OMG, co tam Dżastin, jestem w gazecie!
Niech one do lekarza pójdą, bo mdleją stanowczo za często.

Tay mnie ocuciła i z smutem wymalowanym na twarzy zaczęła czytać :
SMÓÓÓÓT na twarzy.
Ze smutem? Może z sutem...? Taki efekt spania u znajomych.


Przyłapaliśmy Justina Biebera (16 l.) z jakąś czarnulką na randce!
Poważna gazeta, jak widać. Czysta, pełna informacja.
Czyli jednak Bravo!

Była z nimi jakaś brunetka, ale to nie ważne.
Ona nie świeci tak jasno jak nasza Mary Sue.
Nawet dziennikarze wyczuli merysójkową aurę bochaterki!

(Ja NIE WAŻNA!!!??? – krzyknęła Taylor w tym momencie)
Jest  tak nieważna, że jej wypowiedzi są w nawiasach... Biedactwo.
Te wykrzykniki i pytajniki to chyba długo wypluwała.

Oboje wyglądają na zadowolonych z tej randki. Widzicie te uśmiechy? (Że co??!! – tym razem to ja wrzasnęłam)
Zawsze zastanawiało mnie, jak słychać różnicę między jednym, a pięcioma wykrzyknikami.


Najpierw czarna podeszła z przyjaciółką pod jego dom, następnie poszli do parku, a następni weszli do domu czarnej!
Niestety, następnie ałtorka nie popatrzyła do słownika synonimów.

W sensie, że była czarnowłosa czy czarnoskóra?

Justinowi nie układało się z dziewczynami, może ten związek wszystko zmieni? Czekamy na następne newsy! Będziemy was regularnie informować o tym związku!

Tay skończyła czytać. Byłyśmy wstrząśnięte. Obok widniały następne foty.
Fotografie to nie, foty tam były.


Jak szliśmy do skateparku. Jak wszedł do mnie do domu… Zdruzgotana rzuciłam się na łóżko i krzyknęłam w poduszkę : „Moje życie jest skończone! Taylor otwieraj okno zaraz wyskoczę!”
Tylko najpierw zejdziemy na parter. Tam otworzy.
Skacz, skacz! Znaczy... rzeczywiście, to straszne.



Tay nie była mniej wstrząśnięta, ale mnie pocieszała. Nagle do pokoju wpadła moja mama i krzyknęła :
-Co się tu dzieje, dziewczynki?! Słyszałam krzyki!
Dobrze, że nie było u nich Dżastina, bo by się dopiero mogła zamartwiać...
Och, to nic, proszę pani, pani córkę trzeba tylko zeskrobać z podjazdu.


-          Ee… To nic takiego, proszę panią. Był tutaj pająk i się wystraszyłam – obroniła mnie Tay.
Ale już zniknął. Sam.
Proszę panią. Proszę panią. Słowniki mi się skończyły. Idę po młotek.

-Ale wydawało mi się, że ktoś chciał przez okno wyskoczyć…
Tak! To ten pająk!


-Chyba się pani zdawało. Chciałyśmy tylko okno otworzyć, bo duszno jest, proszę panią
-Aha. To dobrze. Bawcie się dobrze – powiedziała moja mama i zamknęła drzwi. Taylor westchnęła i klapnęła na łóżko.
Myślenie nad wymówką ją tak wykończyło.


-Dzięki – podziękowałam zza poduszki. Taylor nic nie powiedziała. Ale po chwili wzięła głęboki wdech i zaczęła swój monolog.
-Wiesz… To nie taka tragedia. Nikt nie bierze tego na serio. Nikt nie będzie pamiętał o tym za parę dni. Niektóre dziewczyny ci zazdroszczą, wierz mi. To nie taka tragedia. No Em nie płacz w końcu… – powiedziała głośniej ostatnie zdanie. Usiadłam obok niej na łóżku.
Taylor pewnie obmyśla już plan zemsty.
To brzmiało jakby samą siebie próbowała pocieszyć. "To nie taka tragedia. Następnym razem to mnie umieszczą w serduszku z Justinem".


-I ty w to wierzysz? – mruknęłam z niedowierzaniem w głosie.
-Ee.. Nie – rzuciła z głupim uśmieszkiem.
To na cholerę ją pociesza...


-No widzisz… – fuknęłam. Dalej siedziałyśmy w milczeniu.
-Nie przejmuj się. Nie lubię jak się martwisz – przerwała ciszę Taylor.
-No może tym razem masz rację. Chodźmy na dół, na śniadanie.
Ja myślałam, że na obiad.
Zejście na śniadanie - jest! *odhacza kolejny punkt z listy*


-A potem do Justina – powiedziała Taylor i na jej twarzy zagościł uśmiech.
-Jeszcze czego! – fuknęłam. – Ale jestem ci coś winna za wybawienie. – poddałam się łatwo.
-Yes! – ucieszyła się psiapsióła i ześliznęłyśmy się ze schodów.
...które najwyraźniej pokrte były lodem.
*sprawdza szafkę* W takim tempie to nam słowników zabraknie!

 Mama podała nam tosty z serem. Taylor szybko znalazła ketchup.
Guacamole umarło widząc to opko.
Lorelei uderzyła głową o blat biurka.




Kiedy już zjadłyśmy wymknęłyśmy się z domu i poszłyśmy tam gdzie chciała moja wybawicielka. Miałyśmy tą gazetę ze sobą. Taylor zadzwoniła do domu Justina. Odebrała mama Justina – Pattie.
Na nasz widok uciekła z popłochem wołając "TYLKO NIE TE DIABŁY!". Bardoz sympatyczna kobieta.
Wymknęły się? To dom, poprawczak czy psychiatryk?

-Dzień dobry, pani. Tutaj Taylor i Emma. Wczoraj odprowadziłyśmy Justina. Czy on może wyjść do nas? – powiedziała szybko Tay jakby chodziło o sprawę życia i śmierci xD
*tłucze głową o biurko*

-Ee… Tak. Zaraz wyjdzie – odpowiedziała trochę zmieszana mama Justina.
I wygania go tak do każdej napalonej fanki? Aż zaczynam mu współczuć.
*miesza mamę Dżastina wielką łyżką* Teraz będzie jeszcze bardziej zmieszana!

Po paru chwilach wyszedł Justin i przywitał się z nami. Wyraźnie się ucieszył na nasz widok. Chciałyśmy z Taylor walić prosto z mostu.
Ale tak, na podwórku?
Najpierw Mary Sue chciała skakać z okna, teraz coś przebąkuje o moście... coraz bardziej mi się to podoba.

Tay wyrwała mi gazetę i pokazała mu tą stronę o nas.
*tłucze słownikiem ałtorkę* GRHRHRH
Taylor jest chyba nieco dzika, ciągle wyrywa bochaterce gazety... może ktoś powinien jej kupić kaganiec?


 Justin szybko przeczytał ten artykuł. Najpierw popatrzył na Taylor, a potem zatrzymał oczy na dłuższą chwilę na mnie.
Żeby nie powiedzieć, że na jej cyckach je zatrzymał...


-          No i? – rzuciła Taylor wartując się w niego.
Ochroniarzy nie ma, Taylor musi pełnić wartę.

-No… Nie wiem co powiedzieć



-Ja też nie. Pewnie ci paparazzi teraz gdzieś siedzą i pstrykają nam fotki – powiedziałam przeczesując wzrokiem krzaki. Taylor po raz któryś wykazała brak taktu.
Ja rozumiem, jakby specjalną szczotkę mieli, ale tak wzrokiem?
A czym wykazała ten brak taktu? Rzuciła mu się na szyję słysząc słowa o ukrytych paparazzi?


-Emma wpadła w panikę jak to zobaczyła. No wiesz, zagorzała anty fanka.
-Ee… Aha – rzucił. Dostrzegłam w jego oczach, jakby… smutek. Zdziwiłam się na moment.
Pewnie. Ona by skakała ze szczęścia, jakby ktoś jej powiedział, że jej nienawidzi.
On tak się smuci nad każdym antyfanem?

-Smucisz się z tego powodu? – powiedziałam z niedowierzającą miną. Zmieszał się.
To u nich rodzinne.




-Nie – odpowiedział starając się brzmieć pewnie. Wiedziałam, że kłamie. Mnie zatkało. Taylor oczywiście musiała dorzucić swoje dwa grosze.
-A czemu się pytasz? – syknęła. Ja się zmieszałam. Justin chyba też.
Toż to jakaś plaga tych mieszań jest!
Najpierw je wstrząsnęło, teraz się mieszają...

-No nie wiem. Jakoś tak – powiedziałam zmieszana. Już widzę ten nagłówek : „Czarna rzuca Justina przed jego własnym domem i jeszcze się pyta czy mu smutno!” ! Westchnęłam.
Za wiele mieszania w tym opku.
Może mają duże łyżki i chcą je wykorzystać.

-Mi by taki artykuł nie przeszkadzał powiedziała Tay i przysunęła się do Justina. Ten się oddalił o krok. Tay się zmieszała i cofnęła o parę kroków.
*faceblat*
Co oni, w jakieś wielkiej zupie są?


-Ahaa – rzucił. Staliśmy w milczeniu.
- Co tam artykuł! To co robimy? – zawołałam wesoło. Pozostali ucieszyli się, że ta niezręczna cisza została przerwana.
Cisza też się zmieszała


-Skoro pstrykają nam fotki to może proponuję, żebyśmy poszli do Emmy do domu? – zaproponowała Taylor uśmiechając się. Poszliśmy. Jutro na pewno nie kupię gazet!
Bravo jest miesiączką. Znaczy, miesięcznikiem.
Rozumiem, że tak karze Taylor za głupie pomysły? "Zła dziewczynka! Jutro śpisz na podłodze, nie na gazetach!"


Weszliśmy do mojego domu. Oczywiście musiałyśmy przedstawić Justina mamie. Justin coś wspomniał o swojej mamie i że dopiero się wprowadził obok i nie miał z kim się przyjaźnić. Mama się ucieszyła, że znalazł wreszcie jakieś koleżanki. Typowe dla mam.
Typowe dla ałtorek.
Justin Bieber nie miał się z kim przyjaźnić, więc trzymał się ze swoją napaloną psychofaneczką marzącą o wspólnym zdjęciu z nim w gazecie i antyfanką. Wait, what?


Wycofaliśmy się do mojego pokoju. Teraz zobaczyłam po co były Tay te magazyny. Koło kąta, w którym spała poprzyklejane były plakaty Justina!
 Aż mi się zrobiło żal tego psa. Dziewczyny, chciałam napisać.
To tylko taki sposób oznaczania legowiska.


Cała ściana była tym oblepiona!
-Zabiję cię za to! – krzyknęłam do Taylor i zaczęłam ją gonić po pokoju. Justin przyglądał się nam z uśmiechem. Po chwili ją dopadłam i przygwoździłam do podłogi.
Nasza Mary Sue ma wielką moc - z jej ręki wyskakują gwoździe!
- idealny motyw na tę pogoń.


-I co masz teraz na swoją obronę?! – fuknęłam zdenerwowana.
-Nic. Zabij mnie spokojnie – wiedziała, że tego nie zrobię przy ludziach. Z westchnieniem zeszłam z niej. Justin dalej się śmiał.
Rozumiem, że wcześniej już ją zabijała?
Bo to takie zabawne jak kogoś mordują na twoich oczach.


-Co się śmiejesz? U nas to normalka – powiedziałam patrząc mu w oczy.
Tak, ja sobie tak normalnie codziennie zabijam Taylor.
Apokalipsa zombie za 10, 9, 8...

A do Taylor szepnęłam : „Pozdzierasz to własnymi rękami i będziesz przepraszać przy ludziach! Na kolanach!” Z fałszywym, wymuszonym uśmieszkiem podeszłyśmy do niego.



- To co robimy? – rzuciła Taylor jak gdyby nigdy nic. Przypomniałam sobie, że mama dała mi wczoraj 20 zł na pizzę.
Na grzanki chyba.
Zapomnijmy o tym, że lądujemy w gazetach opisani jako para i że chciałam się przez to zabić, chodźmy na pizzę!


-Idziemy na pizzę? – zapytałam zadowolona ze swojego pomysłu.
-Tak!! – powiedziała rozentuzjazmowana Taylor.
-No możemy iść – rzucił niby od niechcenia Bieber.  Zeszliśmy po schodach na dół.
Taki dżentelmen, że dziewczyna stawia pizzę.
I jeszcze łaskę robi.


-Mamo! Idziemy na pizzę! – zawołałam do mamy.
-Dobrze, ale wróćcie do domu przed 22! – rzuciła moja mama z salonu.
Odpowiedzialna matka.
Moment, dopiero co jadły śniadanie, więc nawet biorąc pod uwagę spacerki z Justinem może być max. 12... nawet nie chcę sobie wyobrażać jak bardzo zapełniony grafik mają te dziewczątka.

Ubraliśmy buty i wyszliśmy z mojego domu. Justin naciągnął na głowę kaptur i założył ciemne okulary, żeby nikt go nie poznał.
Okulary i naciągnięty na głowę kaptur wcale nie wyglądają podejrzanie.






Była dopiero 13. Dużo czasu nam zostawiła…
Do najbliższej pizzerii był kawałek drogi.  Gadaliśmy jak najlepsi przyjaciele po drodze i w 4 literach mieliśmy paparazzi
Co z tego, że Emma jeszcze przed chwilą mówiła, że jest anty fanką Biebera.
Zwłaszcza Bieber w kapturze i okularach miał paparazzich gdzieś.


Justin mówił nam o sławie, koncertach, fanach. Po chwili westchnął.
-          Chciałbym wcale nie być sławny. Chciałbym znowu być normalnym chłopakiem.
Teraz jest kosmitą.
Głębokie refleksje czas zacząć.


-To aż tak męczące? Miliony fanek, koncerty, kasa? – powiedziałam z niedowierzaniem.
-Może i tak, ale mnie to ciągle męczy! – westchnął ciężko. Taylor przybliżyła się do niego.
Zarabia miliony, robi to co lubi, to takie straszne! Znacznie lepsza byłaby praca przy kopaniu rowów, nie męczyłaby tak.





-Bardzo ci współczuję – rzuciła ze słodkim uśmieszkiem. Justin odsunął się, dając delikatnie Tay do zrozumienia, że nie jest zainteresowany. Taylor zmieszana odsunęła się również.
Ona już się z dziesięć razy w ciągu tego rozdziału mieszała.

Aż do pizzerii dobry humor nam dopisywał. Zachowywaliśmy się jak wariaci. Chociaż w moim i Taylor przypadku to normalka xD
Mary Sue myśli emotkami!!
Mówiłam! One się tak wymykają z psychiatryka!


Po drodze przekonałam się, że wcale nie jest takim dupkiem jak mi się zdawało. Dzięki tym rozmowom poczułam, że chyba się zaprzyjaźniliśmy. Doszliśmy do pizzerii zamówiliśmy pizzę i colę.
Te opki wyglądają jak sprawozdania z wycieczki.
Szkoda, że nie rozpisała jeszcze zawartości kalorii w posiłku, mielibyśmy komplet informacji. A wszystko to razem jest tak ciekawe, że... *zieeeeeew*.

Świetnie się bawiliśmy, śmialiśmy się i rozmawialiśmy. Nagle Taylor wyszła do toalety. To była szansa.
Na co? Na to, żeby Taylor nie posikała się, czy coś?
Nie, na dosypanie jej arszeniku do coli. W końcu u nich mordowanie się to norma.

-Dlaczego nie przeszkadzał ci ten artykuł o nas? – waliłam prosto z mostu.
Może nie byli w pizzerii tylko TAM Justin się zakradł tylnym wejściem.


-Bo… Ee… No… – jąkał się i patrzył mi w oczy. Najwyraźniej był zmieszany. Już wiedziałam co miał na myśli. Tym razem nie panikowałam.
-Wiem co chcesz powiedzieć…
I już wszyscy wiemy, co chce powiedzieć.


-          Chyba jednak nie… Wiesz… Podobasz mi się – powiedział zerkając w inną stronę. Byłam na to przygotowana. Ale nie wiedziałam co powiedzieć, bo „Ty też” nie chciało mi przejść przez gardło.
*rzyga tęczą*
"Ty też" zostało przygniecione kęsem pizzy.


-Pewnie teraz mnie nienawidzisz – powiedział ze smutkiem w głosie.
-Nie… Ja… Ty też mi się podobasz – wykrztusiłam. Teraz byłam pewna swoim uczuć. Zrobił zdziwioną minę.
Dwie minuty temu nie była pewna. Cóż, kobieta zmienną jest...
Była pewna po dwukrotnym (nie mylę się, nie?) spotkaniu go. Ach, ta dzisiejsza młodzież.


-Naprawdę?
-Tak… – popatrzyliśmy sobie w oczy. Nagle Taylor wróciła z toalety.
Nagle. Niespodziewanie. Jak hiszpańska inkwizycja.



Teraz musieliśmy się zachowywać normalnie. Zjedliśmy pizzę dalej uśmiechając się i dowcipkując. Wróciliśmy do mnie do domu już o 16.
Tyle imoczji w tych trzech zdaniach. Więcej, niż w Iks Fakto i Tap Szpadl razem wziętych.

Musieli się zachowywać normalnie, bo...? Bo lepiej zostawić psychofankę w błogiej nieświadomości?
Guacamole, co Ty? Nie czujesz tego napięcia?!
Takie napięcie, że aż musiałam gumkę w majtach poluzować.


Taylor wzięła swoje rzeczy i wyszła. Zostałam w domu razem z Justinem.
Nie wiem, czy chcę wiedzieć, co będą robić.
Ja nie chcę na pewno. Kończmy to.
Mam dobrą wiadomość - to koniec rozdziału!
*odetchnęła z ulgą*

I tak oto dotarłyśmy do końca. Teraz nasze mózgi muszą odpocząć, bo strasznie się z nich dymi. Zapraszamy na za tydzień po ostatnią (yaaaaay) część analizy.





sobota, 6 kwietnia 2013

tró loff, Bieber za rogiem i skatepark 1/3

Czeeeść! Dzisiaj mam wam do pokazania blogaska z opkiem o Justinku kc ;**** kc kc <3333 ^^ :*** Podzielę to na trzy części, bo same dwa rozdziały+postacie z moimi komentarzami zajmują 21 stron. I tak nie zanalizuję wszystkiego, bo mózg by mi pękł. W każdym razie, zapraszam!

PS Raz to, co jest opkowe będzie na czarno, raz na różowo, bo coś zepsułam, a mi się nie chce naprawiać. Soooorry.

adres bloga: http://wiele-serc-jedno-bicie.blog.onet.pl/


Postacie
Zmieniam wszystko w „Postaciach”   
Radujmy się.


Emma Evans (16 l.) – Jest wesołą i odważną nastolatką.
Mam wrażenie, że w każdym opku jest chociaż jedna „wesoła i odważna” boChaterka.
Jej najlepszą przyjaciółką jest Taylor Gilbert, przyjaźnią się od 10 lat. Uwielbia jeździć na desce, kiedy ma wolne.
Chłopczycę już mamy. Brakuje teraz jeszcze romantyczki, marzycielki i idealnego połączenia ich wszystkich w jedną Mary Sue.
W ciągu roku rzadko jeździ. Uwielbia Rihannę, Katy Perry i Eminema oraz wiele innych gwiazd.
Popatrzcie no, interesuje się astronomią!
Jej kumpelka ma bzika na punkcie Justina Bibera, ale Emma go nienawidzi, bo naczytała się głupot o nim w internecie.
To bardzo dobry powód do nienawidzenia go.
Mieszka z mamą w jednorodzinnym domku z ogrodem i myśli, że nie ma ojca. W przyszłości chciałaby mieć jakieś zwierzę.
Ok, nie ma jednego z rodziców, możemy odhaczyć. Ja już wiem, kto będzie z Bieberem – nienawidzi go, nie ma taty, jeździ na deskorolce…
  
Taylor Gilbert (16 l.) – Mieszka z mamą naprzeciwko Emmy. Miała ojca, ale jej mama się rozwiodła, bo jej były mąż wszystkie pieniądze przeznaczał na jedzenie dla ich kaczki i na figurki kucyków przepijał w knajpkach. Czasem brakuje jej taktu i mówi bzdury. Chciałaby nauczyć się jeździć na desce (bo Justin lubi :D ) Chciałaby też zmienić płeć, żeby być chłopakiem (bo Justin jest :)) Ma po prostu bzika na punkcie Justina Biebera i obkleiła sobie cały pokój jego plakatami. Nie ma rodzeństwa, ale jej mama jest w ciąży i Tay niedługo zostanie starszą siostrą :)
Do tego umie mówić emotkami.


Mrrr, seksi Justin.

 Justin Bieber (16 l.) (Jego w sumie nie trzeba przedstawiać – każdy go zna ;D)
Mój dziadek nie.
 Przeprowadził się do rodzinnego miasta Stratford, żeby odpocząć od fanów.
W Stratford wszyscy zbiorowo go nienawidzili.
 (Jednak paparazzi go znaleźli, ale to inna bajka)
O Kopciuszku.
Jego najlpeszy przyjaciel to Christian Beadles, który razem z siostrą Caitlin mieszkają daleko od niego. BJust jest smutny, że nie może częściej odwiedzać kumpla. Uwielbia jeździć na deskorolce i uprawiać sporty ;)
Umie też mówić emotkami.

Mama Justina – Pattie Malette. Rozwiodła się z ojcem Justina wiele lat temu i nie żałuje swojej decyzji. Jus teraz rzadko odwiedza ojca, bo Jeremy (jego tato) jest zajęty swoją nową rodziną – dziewczyną Erin i dziećmi Jazmyn i Jaxonem. Pattie opiekuje się synem i ciągle jeździ z nim w trasy.
Coś normalnego. Ale to tylko dlatego, że aŁtorka go nie wymyślała.

Mama Emmy – Clara. (Już wiecie co i jak z ojcem Emmy więc napiszę :D ) Clara pracuje jako pielęgniarka. Jak Emma miała 5 lat Clara wyprowadziła się z córką „niby w służbowej sprawie” do Stratford zostawiając sowjego
Sowiego?
 męża Harrego i córkę Sashę w Chicago.
Jedną córkę wzięła, a drugą miała w dupie?
Tak naprawdę to pokłóciła się z mężem i dlatego się wyprowadziła, a teraz żałuje. Szkoda, że nie pomyślała o Emmie…

Mama Taylor – Susan. Jest rozwódką
Nie wódką?
, a jej mąż teraz mieszka z jakąś blondynką. Susan jest w ciąży i nie chce aborcji, bo Tay bardzo się cieszy, że będzie siostrą  
Czyli, że jakby Tay się nie cieszyła/byłoby to jej obojętne, to Susan tak na luziku zdecydowałaby się na aborcję?
Susan spotyka się w tajemnicy przed Taylor z Jonem i  może coś z tego będzie 
Bo jej szesnastoletnia córka nie zrozumie, że matka może mieć nowego chłopaka.

(Na pierwszym zdjęciu od lewej) Lucy i Emily (obie 16 l.) – Nie chodzą do klasy z Emmą i Taylor, ale i tak im dokuczają.
Od teraz trzeba z kimś chodzić do klasy, żeby im dokuczać.
Tay i Emma nie wiedzą dlaczego. Lucy szantażuje Emily, żeby trzymała z nią i dokuczała dziewczynom, aż wreszcie Emily nie wytrzymuje i zrywa kontakty z Lucy.
Nawet usunie ją ze znajomych na fejsie.
Lucy jest wściekła. Obie kochają Justina Biebera ;)



Rozdział 1.
Kompletnie zapomniałam o dedykacji ! A więc ten rozdział dedykuję…  Kindze!  <Chodzimy razem do klasy   > Każdy kto miło komentuje mój blog dostanie dedykację             
Jak skomentuje negatywnie, to będzie foch.
A teraz rozdział :


Siedziałyśmy z Taylor u mnie w pokoju. Ja siedziałam na krześle obrotowym i kręciłam się po pokoju, a Taylor (jak zwykle) rozwaliła się na moim łóżku. No, ale tym razem mi to nie przeszkadzało. Taylor gadała bez przerwy niby to o sobie, ale wplatała urywki newsów o Justinie. Czasem to już po prostu… A nie ważne. Po chwili rzuciła, jakby od niechcenia :
-          A wiesz. Justin Bieber mieszka obok ciebie..
Ta dziewczyna musi być ślepa, skoro nie widziała, że koło niej mieszka jej idol.
Ja momentalnie zdrętwiałam. Ona dalej nawijała, ale ja modliłam się w duchu, że się przesłyszałam.
-          Powtórz to jeszcze raz. Nie zrozumiałam o co cho… – powiedziałam do niej, przestając się kręcić po pokoju. Przysunęłam krzesło do biurka i usiadłam na łóżku, obok Taylor.
-          Ale którą część? O tym, że kupię sobie T-shirt z napisem „I Justin Bieber’” czy, że on będzie mieszkał, znaczy już mieszka obok ciebie?
-          No ja nie mogę! A myślałam, że będę miała jeszcze piękne życie!
Pewnie. Chłopak mieszka naprzeciwko niej, na pewno zepsuje jej życie.
-          Ej! Co ci się w nim nie podoba? No co?!
-          Ty już wiesz co. Rozmawiałyśmy o tym… Ale dajmy sobie spokój, bo będzie kłótnia…
-          No ok… – powiedziała Taylor i „przez przypadek” rzuciła we mnie poduszką.
-          A co to miało być? – krzyknęłam na nią, podnosząc poduszkę.
-          To.. Taki mały prezencik… – odkrzyknęła Taylor i…wtedy rozpoczęła się bitwa na poduszki.
Po 15 minutach obrzucania się poduszkami, rzuciłyśmy się na łóżko i śmiałyśmy się jak wariatki! Skończyło się na tym, że Tay poplątała mi włosy, a ja jej. Jest remis  Po chwili przestałyśmy się śmiać. To była dłuuuuga chwila. Nagle Taylor wybuchnęła śmiechem. Ja parsknęłam i znowu zwijałyśmy się ze śmiechu. Dziękuję bardzo! xD
Proszę.
-          No dobra, dobra – rzuciłam jak ochłonęłyśmy. – Bądźmy poważne..
-          No dobra… – Taylor miała chyba jeszcze ochotę na śmiech.
-          A więc. Mamy przed sobą jeszcze tydzień wakacji… Co robimy? – zapytałam, zmieniając temat.
-          Idziemy na deskorolkę?
-          Po to, żebyś tylko się patrzyła? To nie za dobry pomysł.
-          Ale ja lubię się patrzeć – powiedziała Tay i zrobiła te swoje „oczy szczeniaczka”.
-          Uh… Nie lubię jak się tak gapisz… No dobra, chodźmy.
-          Jupi! – zawołała moja przyjaciółka i podeszła w stronę drzwi. Ja się ociągałam. Tak dobrze mi się leżało… ;/
Ta bohaterka jest taka zajebista, że aż umie mówić emotkami.
-          Wstawaj leniuchu! Bierz deskorolkę i idziemy! – zawołała moja przyjaciółka już zza drzwi.
Od niechcenia wstałam z łóżka. Zanim znalazłam deskę Tay wróciła do mojego pokoju.
-          Czego jeszcze szukasz? – fuknęła, przestępując z nogi na nogę. Ja schyliłam się i popatrzyłam pod łóżko. Ile tam było kurzu!
No to, nie wiem, posprzątaj?
 A myślałam, że znam swój pokój xD Dmuchnęłam, a paproszki podniosły się i poleciały w moją stronę. Kichnęłam, a z drugiej strony patrzyła Taylor! Paproszki poleciały jej prosto w twarz.
Przeczytałam „paprotki” i wyobraziłam sobie roślinki lecące w stronę Taylor.
-          Aaaa!!! – zaczęła krzyczeć. – Paprotki mnie atakują!!!
 Ja zaczęłam przepraszać i podałam jej chusteczkę. Deska leżała pod biurkiem… Taylor wytarła twarz i z zniesmaczoną miną syknęła :
-          Chodźmy już…
-          Dobrze – rzuciłam i wzięłam deskorolkę do ręki. Obie wyszłyśmy z mojego pokoju na schody. Oczywiście Taylor potknęła się i obraziła moje schody mówiąc : „Głupie schody!”
OBRAZIŁA JEJ SCHODY. Borze, co ja czytam.
-          Obraziłaś ją! Ona ma uczucia! – powiedziałam pokazując palcem na schody.
Ta schoda?
-          Taa… i jak się nazywa? Dora, Bernadetta, Ashley? – powiedziała z głupim uśmieszkiem.
Pyśka! *dostaje w twarz od kaczki* Ale i tak było warto.
-          Nie. Nazywa się Alex. Mówiłam ci już – odpowiedziałam marszcząc czoło.
AŁtorka zapomniała dopisać w opisie postaci „wyobraża sobie, że rzeczy są jak ludzie”.
Moja mama wyjrzała z kuchni. -          Dziewczynki! Co wy tam robicie? – zawołała ze swoją typową troską.
-          My? Nic! Taylor się tylko przewróciła! – odkrzyknęłam, podnosząc Tay ze schodów.
-          Nic się nie stało, Taylor? – zapytała mama, odnosząc się do mojej przyjaciółki.
-          Nie, nic proszę pani! – zawołała Taylor i obie zeszłyśmy ze schodów.
-          Dobrze – mruknęła mama i zniknęła w kuchni. Weszłyśmy do holu i ubrałyśmy trampki.
Wszystkie boChaterki opków noszą trampki, zauważyliście?
Otworzyłam drzwi i wybiegłyśmy z domu. Kiedy byłyśmy prawie przy furtce moja mama otworzyła okno i krzyknęła :
-          Macie wrócić do 14! O i Taylor zje obiad u nas, jej mama dzwoniła, że jej w domu nie będzie!
-          Dobrze! – zawołałyśmy obie i wybiegłyśmy z mojego podwórka na ulicę. Minęłyśmy jakiś nowy dom, zaraz obok mojego…
-          O! To jest dom Justina – powiedziała Tay z uśmiechem na twarzy. „Ooo, nie!” pomyślałam, a głośno tylko fuknęłam : „Mhm…” Chciałam jak najszybciej opuścić to miejsce, więc wskoczyłam na deskę i pojechałam.
-          Ej, Em! Poczekaj na mnie!!! – zawołała Taylor, biegnąc ile sił w trampkach xD
Hehe, ale aŁtorka zabawna, hehe. xD
 Zatrzymałam się. Tay dopadła mnie sapiąc z wysiłku.
-          Muszę też załatwić sobie deskę.. Puf.. I nauczyć się jeździć… Uff… – powiedziała Tay i klapnęła na chodnik.
Klap, klap!
-          Wstawaj. Skatepark jest za rogiem – powiedziałam i podniosłam kumpelkę z ziemi. Szłyśmy koło sklepiku.
To długi musiał być ten sklepik.
-          Poczekaj tu na mnie. Idę sobie kupić wodę w sklepie
Pewnie. My myśleliśmy, że w księgarni.
– rzuciła Taylor i weszła do sklepu. To ja weszłam na deskorolkę i jeździłam tam i z powrotem… Tam i z powrotem.
Za pierwszym razem to do nas nie dotarło.
W końcu Tay wyszła z sklepu.
-          Masz. Kupiłam też dla ciebie – powiedziała i rzuciła mi butelkę.
-          O! Dzięki – odpowiedziałam i razem poszłyśmy do skateparku. Minęłyśmy zakręt i weszłyśmy do skateparku. My to nazywałyśmy skatepark, ale był to normalny skatepark tylko z 3 rampami do jeżdżenia. Nie było za wiele ludzi w skateparku. Tylko jakichś 2 chłopaków jeździło na rampach w tym skateparku. Miałyśmy więc z Taylor w tym skateparku jedną rampę dla siebie
-          Nauczysz mnie chociaż stać na desce?
Bo to takie skomplikowane
 – poprosiła Taylor, patrząc w stronę jeżdżących chłopaków. Pewnie szukała okazji na podryw. Znałam ją za długo…
- Dobra – rzuciłam tylko. Weszłyśmy na rampę i położyłam moją deskę na rampie. Deska była fioletowa z takimi czaszkami i płomieniami, miała napis : „I’m a skate king” Sama ją wybierałam;)
Tak wyborowo ją wybierała, że aż omotkę musiała dodać na końcu.
Taylor stanęła na desce i wymachiwała rękami na wszystkie strony.
-          Emma!! Łap mnie! Łap mnie! – krzyczała, chociaż trzymała się dobrze.!!
-          Nie wrzeszcz. Dobrze ci idzie… Na razie xD
Kurde, te boChaterki to zdolne są… Ja bym oszalała, jakbym na koniec każdego swojego zdania miała mówić „dwukropek pe” albo „iks de” lub „dwukropek de”.
-          Ale pocieszenie! Łap mnie! No łap mnie! Zaraz spadnę!
-          Nie wrzeszcz, mówię ci!
Ile wykrzykników! Yay!!!!
Dobrze ci idzie, a teraz powoli… POWOLI i LEKKO odepchnij się nogą od podłoża… POWOLI I LEKKO – powiedziałam z naciskiem.
Teraz nasza kochana Tay-sray wypieprzyła się na desce. Oczywiście (dziwnym trafem) wpadła na Biebercia ;*** kc <3333, przepraszała Justincia ;** <333 kc Justin i Bieber kc i w ogóle kocham ;***, a wtedy druga pomyślała, że olaboga, to Bieber <333 ;**** kckckc Justinek kc i że nie będzie już miała życia. Wredna **** jedna, ja jej dam, mojego Justincia ;**** :*** <333 ^^ kc kc Justinka ;*** obrażać!
Obawiałam się reakcji Tay. Zagryzła wargi, a potem… wybuchła :
-          O mój bosz!! Przecież to Justin Bieber!!
O mój bosz!!!!!!!!! Wcale się nie spodziewałaś Biebera, który mieszka naprzeciwko twojej przyjaciółki i lubi jeździć na desce, wcale!!!!!!
-          Taylor… Nie zaczynaj… – powiedziałam, ale ona rozwrzeszczała się na dobre. Złapałam ją za ramię i zatkałam jej usta dłonią.
-          Tak… Bardzo się cieszy – mruknęłam do Biebera.
-          Mhm… Widzę – powiedział z uśmiechem. Taylor chyba się uspokoiła, więc ją puściłam.
-          Naprawdę bardzo przepraszam… Dopiero się uczę jeździć – przepraszała Biebera zmieszana.
-To mój nowy nos, prawie go uszkodziłaś!
-          Nic nie szkodzi – powiedział.
-          A tak wg to jestem Taylor – przedstawiła się moja przyjaciółka. – A to jest Emma.
-          Miło mi. Siebie nie muszę przedstawiać – uśmiechną się Bieber.
Rozmnożył się w ciągu tej minuty?
 I zerknął ukradkiem na mnie. Zrobiłam minę „Na Mnie To Nie Działa Cwaniaku”.
                                                Oczami Taylor
Emma zrobiła tą swoją minę „Na Mnie To Nie Działa”. Znałam ją na pamięć… O mój Bosz!
To Justin Bieber! To Justin Bieber!!! Justin odwrócił się do mnie i powiedział :
-          Co się tak patrzysz? Jestem potworem?
-Tak.
Zmieszałam się i zarumieniłam.
-          Ja… Tak… Tylko… – wydukałam, ale Emma była szybsza.
-          My już idziemy – podniosła swoją deskę i pociągnęła mnie za sobą. Zostawiłyśmy Justina obok rampy. Chyba był zawiedziony…
                                                        Oczami Justina
Ta Emma pociągnęła za sobą Taylor i poszły sobie. Szkoda, chciałem jeszcze pogadać.
A to Peszek.
Założyłem czapkę i zabrałem deskę, opartą o rampę. Wskoczyłem na deskę z nadzieją, że je dogonię. W drodze do domu myślałem, dlaczego Emma zachowuje się jakbym był jakimś potworem… ;/ No trudno…
No Peszek kurcze no, Peszek. Ale nie martw się, gdzieś tam dwunastolatki obklejają sobie pokój twoimi plakatami, składają na ołtarzyku ofiary i całuję misie z naklejonym na twarz twoim zdjęciem.
                                                          Znów Emma
Wyszłyśmy z parku i jak najszybciej pobiegłyśmy do mojego domu.
-          Co ci się tak śpieszy? – fuknęła Taylor, wyrywając się z mojego uścisku.
-          Żeby Bimber nas nie dogonił…
Justin ;**** kc kc <333 :*** na pewno nie ma co robić. MA CO ROBIĆ! ZE MNĄ JEST ;***** kc kc kc <333 kc, GŁUPIE ****!
Teraz następuje jakże interesujący dialog. Dobra, nie jest interesujący, dlatego go wycięłam.
-          Co tak umilkłaś, waćpanno? – powiedział Bieber patrząc na mnie.
-          A tak sobie – wyrzuciłam z naciskiem. On odwrócił głowę i zaczął wesoło dyskutować z Tayloy na temat polityki i ogółem tego, co w państwie się dzieje, a także na bardziej codzienne tematy gadać z Taylor. Nie przysłuchiwałam się ich rozmowie. Jeszcze trochę i w domu! Ta myśl nie pozwoliła mi umrzeć xD.
Jako, że byłam blisko śmierci, to teraz oprócz mówienia jeszcze myślę emotkami.
Ta druga (Emma chyba, nie pamiętam, a sprawdzać mi się nie chce) pędzi do domu, ściąga trampka i w ogóle bla, bla, bla.
-          No, dziewczynki. Idźcie umyć ręce i zaraz podam obiad – uśmiechnęła się i zniknęła w kuchni. Poszłam z Tay do łazienki i oczywiście była bójka o mydło.
Biedna Tay, na mydło ją nie stać.
 Tym razem ja wygrałam. Umyłam ręce i z tryumfalnym uśmieszkiem podałam Taylor mydło. Ona umyła ręce i z miną „foch”
Nie używam za bardzo słowa foch… Jeśli chcecie wiedzieć, dlaczego: http://www.miejski.pl/slowo-Foch
podążyła za mną do kuchni. Mama krzątała się w kuchni. Usiadłam w kuchni. Potem jeszcze trochę myślałam nad sensem życia. Też w kuchni.
-          Usiądźcie przy stole. Emma, wyciągnij szklanki, talerze, sok i sztućce – rzuciła do mnie, przyprawiając kurczaka.
Trochę mu się fryzurka zepsuła.
Otworzyłam lodówkę, wyjęłam z niej sok jabłkowy i postawiłam na stole. Z szafki wyjęłam szklanki i talerze, a z kredensu – sztućce. To wszystko położyłam na stole.
Bardzo interesujące.
Tay nadal była naburmuszona. Mama wzięła głębszy talerz i nalała do niego zupy. Pomidorowa jeśli ktoś chce wiedzieć xD.
Nie, nie chcemy.
Teraz dowiadujemy się, jak to wkładali naczynia do zmywarki i jakieś inne duperele. Dziewczyny idą do pokoju Emmy (chyba).
-          Dlaczego uciekłaś?
Jakoś musiałam jej odpowiedzieć, ale rozwiązanie nie nadchodziło…
-          Pytam się, dlaczego uciekłaś? – tym razem powiedziała to z naciskiem.
-          A, bo tak jakoś… No… Wyszło – próbowałam wybrnąć.
To samo mówią piętnastolatki, kiedy okazuje się, że są w ciąży i tłumaczą się rodzicom.
-          A ja wiem dlaczego! Nie lubisz mnie, bo lubię Justina! No nie?! – krzyknęła. Wiedziałam, że lubi histeryzować. No ale trzeba było jakoś wybrnąć.
Kochanie, jakby cię nie lubiła, to by ci dawno kazała spieprzać stąd.
-          Nieprawda. Nie lubię Justina, ale ciebie… no… lubię to za mało powiedziane…
Taylor podsunęła : „Kocham?”
-          No dobra… Ciebie kocham, naaaajlepsiejsza przyjaciółko!
-          Naprawdę?
-Nie, na żarty!
-          Taaak!
I wtedy nastąpiła scena z filmów. No taki Happy End xD
Ale z tej boChaterki krejzol! xD
Nie będę przytaczać, bo… A nie ważne…
Czego przytaczać? Zgubiłam się.
Kiedy byłyśmy już pogodzone Tay rzuciła :
-          Ale mogłabyś dlaa mniee powiesić plakat Justina w pokoju…
-          Co to, to nie! – powiedziałam z naciskiem.
I znów te oczy szczeniaczka…
-          Nie i koniec. Chodźmy zagrać w simsy na kompie – zmieniłam temat. Wiedziałam, że Tay kocha simy  .
Tak bardzo się ucieszyła, że aż wyrzygała spację przed kropką.
-          Ok. Ale w simy 3 i ja pierwsza siebie robię! – zawołała Taylor i rzuciła się do kompa, znaczy laptopa. Włączyła simsy i zaczęła siebie robić.
Przeczytałam „sobie”, co przy „a ja pierwsza siebie robię!” wywołało skojarzenia.
Tak z przyzwyczajenia wiedziałam, że będzie to robić z 30 minut, więc skoczyłam do wc.
Inaczej by się posikała.
                                                                         ***
Kiedy wróciłam Taylor dopiero miała gotowe włosy! No ja nie mogę! ;/
Ja się wykrzywię z drugiej strony. ;\
 Rzuciłam się na łóżko i puściłam muzę z telefonu. A mam 200 piosenek!  Właśnie leciała Rihanna – Only Girl… Kocham tą piosenkę. Tay zaskowyczała :
-          Puść Justina!
-          Nie!
-          No puść Justina!
-          Nie!!
-          No Puść Go!
Gdzie do trzymała?
Ech… No dobra! – poddałam się. Po pokoju rozeszła się melodia „Love me”, a najgorsze to, to że Taylor zaczęła z nim śpiewać! Nieeee!!!  
Wykrzykniki!!!!

Rozdział 2.
Ten rozdział dedykuję Amandzie za komentarze i miłe słowa :)
A teraz rozdział :
Minął kolejny dzień… Jeszcze 5 dni i… nie wiem czy przeżyję… no szkoła się zacznie! :( 
Trzeba będzie wyciągnąć mózg z szafy.
Jak te 2 miesiące szybko zleciały… Leżałam w łóżku i gapiłam się w sufit. Tak przyjemnie się leżało… Ale trudno. Pozostało tylko 5 dni wolności i musiałam coś z tym zrobić.
Wysłałam list do prezydenta o przedłużenie wakacji. Jako, że jestem Mary Sue, on się zgodził…
Wyskoczyłam z łóżka i szybko je pościeliłam. Na zegarku widniała 8:32 i dwadzieścia pięć sekund! Zaspałam! Szybko wleciałam do łazienki i zrobiłam poranną toaletę. Ubrałam się w legginsy i szarą tunikę z czarnymi, błyszczącymi napisami. Zjechałam po poręczy w dół schodów. Ale jazda! ;D
Hehe, no! Średnik de
Weszłam do kuchni. Nikogo nie było. Na stole leżała karteczka od mamy :
Kochanie, poszłam do pracy i wrócę po 10 w nocy. Zrobisz sobie jedzenie, a jak nie to w szufladzie masz 20 zł na pizzę. Możesz zaprosić Taylor na nocowanie, jeśli zechcesz. Buziaki Mama.
Brakuje mi emotki.
Supcio! Chata wolna i Taylor może przyjść na nocowanko! Podniosłam karteczkę i przymocowałam magnesem magnesikiem do lodówki lodóweczki. Była dopiero 9 rano. Znając moją przyjaciółkę przyjaciółeczkę to jeszcze spała. Otworzyłam szafeczkę, żeby zobaczyć czy mam popcornik na wieczórek. Okazało się, że są jeszcze 3 saszeteczki. W lodówce były jeszcze 2 cole colusie, a w kredensie kredensiku błąkają się czipsyki. Byłam więc przygotowana. Weszłam do salonu saloniku i rzuciłam się na kanapęczkę. 2 poduszki poduszeczki spadły przy tym na ziemię. Podniosłam je i włączyłam TV. Znając moje szczęście leciał teledysk teledyścik Biebera „Somebody to love”. Pięknie! Chwyciłam szybko pilocik i przełączyłam na jakiś serialik. „Denne” pomyślałam i przełączyłam kanał kanalik. Na innym kanale kanaliku były wiadomości i z przyzwyczajenia zmieniłam kanał.
Ok, już przestaję.
 Następny kanał to były bajki dla dzieci. Na następnym była transmisja o życiu motyli. Ziewnęłam i wyłączyłam TV. Wstałam z kanapy i wyszłam na balkonik.
Przepraszam, nie mogłam się powstrzymać.
Z balkonu widziałam mój ogródek. Parę drzewek, jabłonka, garaż, domek na drzewie. Nic nadzwyczajnego. Spojrzałam w kąt balkonu, a tam… coś leżało! „Pewnie zabłąkane zwierzę” rzuciłam sama do siebie.
Zadziwia mnie głupota bochaterek.
Podeszłam bliżej. „Zwierzę” okazało się szarą butelką i niewielkim kamykiem. Kamień rzuciłam za siatkę, a puszkę wrzuciłam do kosza na śmieci,
Hę? Przed chwilą to była butelka…
 który stał tuż pod balkonem. Zasiedziałam się na balkonie, podziwiając niebo i drzewa. Była już 10. Złapałam komórkę i zadzwoniłam do Taylor.
T – Taylor E – Emma
Jak twórczo.
E – Hej, Tay
T – O, hej Em. Co tam?
E – Nic. Masz wolne?
T – W zasadzie to tak
E – Mojej mamy nie ma w domu. Przyjdziesz na nocowanie?
T – Muszę się zapytać mamy.
E – Ok… Zapytaj. Poczekam.
W słuchawce usłyszałam głos Tay : „Mamoooooo! Mogę iść na nocowanie do Emmy?” Z oddali dobiegł głos jej mamy : „Możesz, ale dopiero po 12”
T – Mogę, ale po 12.
E – Dobra. Przyjdź o 12.
T – Ok. Pa
E – Pa
I się rozłączyłyśmy.
To było takie twórcze.
                                                   Oczami Taylor
Rozłączyłyśmy się i włożyłam komórkę do kieszeni. Mama stała pod szafą, ubrana w szeroką piżamę. Była już w 5 miesiącu ciąży.
-          Mamo, dlaczego jeszcze się nie ubrałaś? – zapytałam.
-          No, nie mam w co… Prawie wszystkie ciuchy są za ciasne… – usłyszałam zmartwienie w głosie mamy.
Bo nie ma się w co ubrać? Trzymajcie mnie, bo nie zdzierżę.
 Popatrzyłam do szafy i wyciągnęłam żółtą sukienkę w kwiatki.
-          A to? – zapytałam.
-          Nosiłam to 2 miesiące temu. Teraz to już za małe, Tay.
-          Aha – rzuciłam i poszperałam w szafie. Zagłębiłam ręce w głębi.
Zaszumiał szum szumiasto. Zadzwoniła dzwonkiem. Zakołatała kołatką.
 Zerknęłam na dno szafy. Leżała tam w miarę szeroka, czarna bluzka z białym ludzikiem i napisem „Baby”.
-          Dobrze mam bluzkę – powiedziałam i podałam mamie bluzkę. Wyciągnęłam też dżinsy na jakąś gumkę, bez paska.
-          I spodnie – dokończyłam i podałam mamie.
-          Dzięki za pomoc – powiedziała mama i poszła do łazienki się przebrać. Zamknęłam szafę. Wyszłam z pokoju mamy i weszłam do mojego pokoju. „Będę starszą siostrą! Jupi!” pomyślałam z uśmiechem. Wzięłam jakąś dużą torbę w kwiaty i pomyślałam co spakować na nocowanie. „Hmm.. ? Na pewno piżamę, ciuchy na jutro i bieliznę” pomyślałam, wkładając te rzeczy do torby. Wrzuciłam też mojego misia. Nie zasnę bez niego xD. Po kolei w torbie lądowały : szczoteczka i pasta do zębów, płyta Justina Biebera ;) , płyta z muzą do tańca, zeszyt (piszemy z Emmą w nim na lekcji. Są to najczęściej sekrety i bzdury xD), piórnik, książka „tylko dla dziewczyn”, latarka, jakieś słodycze i coś tam jeszcze :P . Zasunęłam zamek w torbie. Obok położyłam poduszkę i koc. I byłam gotowa. Tylko 1,5 godziny do nocowania! :D
Tay-srey podaje mamci ubranka i pakuje się na nocowano. W tych pięciu zdaniach pojawiły się trzy emotki. Guacamole zmarło śmiercią tragiczną czytając ten tekst.
                                                 Znów oczami Emmy
Taylor pewnie się zbiera i przyjdzie na pewno spóźniona. Znam ją za dobrze ;D Weszłam do mojego pokoju zobaczyć czy nie wygląda jakby uderzył w niego huragan.
Huragan przyszedł i uderzył pokój z liścia.
 Niestety było tak.
Zgubiłam wątek. Było jak?
Z szafy wyleciały ciuchy na podłogę, w kącie leżał stos magazynów dla dziewczyn, na półkach wyglądało jakby tornado przeszło, a plakaty zaczęły odpadać.
Już to widzę. Akurat TERAZ ciuchy wysypały się na podłogę, magazyny magicznie pojawiły się w kącie, przez okno wleciało tornado i pohasało sobie po półkach, a plakaty nagle zaczęła spadać na ziemię ze ścian. Yay.
 No to mam zajęcie… Ciuchy względnie ogarnęłam i wcisnęłam do szafy (nawet porządnie wyglądały), magazyny poskładałam w równy stosik i włożyłam do jakiegoś podła,
Padła? Nie, padłam to ja. Czytając to.
na półkach poprawiłam spadające książki, zeszyty ułożyłam w równy rząd, a ołówki, kredki itd., włożyłam do jakiegoś koszyka, który nagle, dzięki magii, pojawił się w moim pokoju. Plakaty podkleiłam taśmą klejącą,
Naprawdę? Myślałam, że odklejającą!
 a potem musiałam się zabrać za kurz pod łóżkiem i w innych zakątkach mojego pokoju. Przejechałam ścierką po meblach i jakoś wyglądało. Wzięłam odkurzacz i odkurzyłam dywan i kurz spod łóżka. Pokój wyglądał jakby był posprzątany.
Boru. Ratujcie.
Uff… Popatrzyłam na zegarek. Jeszcze 10 minut i pięćdziesiąt trzy sekundy do 12. Schowałam odkurzacz w schowku na buty i pobiegłam pod prysznic. Kiedy wyszłam Taylor jeszcze nie było. Godzina : 12:05. Włożyłam trampki i wyszłam na podwórko. Postanowiłam poczekać na Tay przed domem.
Spóźniła się pięć minut, kosmity ją porwały zapewne.
Świeciło słońce i zapowiadało się na cudowny dzień. Moja przyjaciółka nie zadała sobie trudu, żeby choć raz być punktualna. Nagle drzwi jej domu się otworzyły i wyszła z nich Taylor. Przebiegła przez ulicę i weszła na moje podwórko.
No to daleko od siebie mieszkają. W ogóle, to ja myślałam, że to Bieber mieszka naprzeciwko Emmy (chyba, nadal nie sprawdziłam, jak ma na imię).
-          Hej! – powiedziała.
-          O hej! – rzuciłam. – Połóż swoje rzeczy w holu. Najpierw pójdziemy do skateparku, bo taka ładna pogoda.
Będziesz się gapić na to, jak ja jeżdżę! Ale zabawa, hi hi!
-          Nooo – zawołała Taylor, stawiając swoje rzeczy w holu. Ja podeszłam do drzwi i zamknęłam je na klucz. Deskorolka leżała przed domem. Wzięłam ją i ruszyłyśmy w stronę parku. Kiedy byłyśmy koło domu Biebera, Taylor powiedziała, żebym poczekała i zadzwoniła domofonem w domu Justina. Proszę nich nie będzie to o czym myślę! Tylko nie to!
Tak po prostu dzwoni do domu chłopaka, którego ledwie zna?
                                                      Oczami Taylor
Kazałam Emmie poczekać, a sama zadzwoniłam domofonem do domu Justina. Wiem, że jej się to nie spodoba, ale cóż… ;P
No, średnik pe.
 Odebrał sam Justin.
Powinien odebrać w otoczeniu siedmiu ochroniarzy, żeby nie być sam.
-          Kto tam?
-          Taylor i Emma. Idziesz z nami do parku, pojeździć?
Jest tak tępy, że nie domyśliłby się, że do skateparku idą pojeździć?
-          O hej! Czemu nie.
Czemu tak.
Tylko powiem mamie i zejdę do was – powiedział i się rozłączył. I wtedy dopadła mnie Emma.
-          Taylor!!! Co ty zrobiłaś!!! W imię Pyśki rzucam na ciebie klątwę!!! – wrzeszczała na mnie. Ja siedziałam cicho.
Pacz, Pyśka, sławna jesteś!
                                                      Oczami Emmy
Nawrzeszczałam jej, napowiedziałam jej, najeździłam jej, a potem byłam cicho, rzucając jej pełne wściekłości spojrzenie. Ona wzruszyła ramionami. „Dostanie ci się” szepnęłam jej na ucho, bo z domu wyszedł Bieber. Miał na głowię czapkę i okulary przeciwsłoneczne. Chyba, żeby go nikt nie poznał.
…serio?
-          Hej dziewczyny – rzucił z tym swoim uśmiechem.
Myślałam, że z czyimś uśmiechem. Ile do końca tego rozdziału? Ja już nie mogę!
-          Hejka – powiedziała Tay, a ja niby też, ale tak naprawdę tak, a nawet nie, że aż tak. Poszliśmy dalej. Bieber chyba coś podejrzewał.
-          Emma, czemu jesteś taka wkurzona?
-          Ee… tam. Pokłóciłyśmy się z Taylor.
-          To dlaczego idziecie razem do parku? – nie odpuszczał. Jeszcze on mi dowala. ;/
Takie życie.
-          Bo to stało się przed chwilą…
-          Pewnie chcesz wiedzieć dlaczego? – zaczęła Taylor. – Bo Em nie chciała, żebyś z nami szedł. – jak ja nie lubię jej głupoty ;/
Jak ja nie lubię tego opka.
Zawsze mówi coś nie w porę.
-          A to dlaczego? Nie lubisz mnie? – zapytał Bieber. Wiedziałam, że zada to pytanie… Ech… Jak by tu się wykręcić…
-          Jestem anty fanką jeśli o to chodzi – powiedziałam z pewnością siebie.
I mówi to mu tak, o? Zero zastanawiania się, co on może poczuć? No bo przecież po co.
-          A to znowu dlaczego? – dopytywał się Bieber. Nie, no! Nie może się zadowolić tą odpowiedzią??
-          Bo.. No.. Jakoś tak wyszło – zmieszałam się. Dlaczego go właściwie nie lubię?
Taka była wola aŁtorki. Inaczej by jej romansik nie wyszedł.
-          Ci anty fani… Nawet nie mają powodu do nienawidzenia mnie – westchnął Justin. Zrobiło mi się go żal. Właściwie to mogę go polubić jako człowieka.
Jako zwierzę nie.
 Wtedy go jeszcze nie znałam i myślałam, że jest jakąś rozpieszczoną gwiazdką. Zdecyduję się jak go bliżej poznam.
-          Dobra wygrałeś. Nie znam cię i może jak cię bliżej poznam zdecyduję czy będę anty fanką czy fanką – powiedziałam zdecydowanie. Bieber się uśmiechną.
Jaki zdolny! Umie się powielać!
-          No widzisz. Dlaczego nie tak od razu!
Bo za chwilę.
-          Nie chcę przerywać waszej „przyjacielskiej” pogawędki, ale zaraz miniecie skatepark – przerwała Taylor. No rzeczywiście! Ale się zagadaliśmy xD
Hehe, no jak krejzi. xD
 Weszliśmy do parku i podeszliśmy do ramp. Niestety każda była zajęta i jeździło na nich po 5 osób.
-          Ech… No trudno, wracamy się – westchnęła Taylor.
-          No trudno – powiedziałam razem z Justinem. Ja, on i Taylor zaczęliśmy się śmiać.
Przegapiłam moment, kiedy byłoby wspomniane, dlaczego.
No to wróciliśmy się. Po drodze gadaliśmy i żartowaliśmy jakbyśmy się znali od wieków i byli najlepszymi przyjaciółmi…
                                                                      ***
Byliśmy już w naszej uliczce.
-          A może, jeśli chce, przyjdzie do Emmy? – zaproponowała Taylor.
-          Jeśli Emma się zgodzi… – powiedział Justin.
-          Dobra. Chodźmy – odpowiedziałam. Otworzyłam dom i weszliśmy do środka. Buty zostawiliśmy w holu, a Taylor wzięła swoje rzeczy do mnie do pokoju. Zaprowadziłyśmy też tam Justina. (Nie wierzę, że to zrobiłam! Nie wierzę! ;P)
Boshe, ale z tej naszej boChaterki krejzolka! ;P xD ^^ ;***
-          Ee… Fajny masz pokój – przerwał ciszę Bieber.
-          Mhmm… – burknęłam, a potem atmosfera się rozluźniła. Gadaliśmy o wszystkim jakbyśmy się znali od wieki wieków. Justinowi się wymsknęło, że będzie chodził do naszej klasy!
-          O fajnie! Cieszę się – powiedziała uradowana Taylor. No ja mniej więcej też trochę się cieszyła… Co ja mówię! ;P Chyba mi się mózg przegrzał… No ale trudno…
Zauważyłam to mniej więcej na początku pierwszego rozdziału.
                                                                    ***
Nim się spostrzegliśmy wybiła godzina 21.
-          O kurde! Mama mnie zabije, że mnie tak długo nie ma! – zawołał Bieber i pobiegł po schodach w dół. Ja z Taylor także. Szybko się ubraliśmy i ja z Tay poszłyśmy odprowadzić Justina do domu. W drzwiach powitała nas jego mama. Nie denerwowała się wręcz przeciwnie.
-          Nareszcie jesteś. Widzę, że sobie już koleżanki znalazłeś – powiedziała jego mama z uśmiechem.
Nie zastanawiało ją, co jej siedemnastoletni (szesnastoletni?) syn robił tyle czasu, cichutko, razem z dwoma dziewczynami, sami, w domu jednej z nich?
- Ee… No tak – odpowiedział z wachaniem, patrząc na mnie. Pożegnaliśmy się i Bieber wszedł do domu.
DLACZEGO ona mówi o nim po nazwisku?
 Ja z Tay wróciłam do mojego. Ubrałyśmy się z Taylor w pidżamy i zrobiłyśmy domową pizzę c(:
Jakbyście nie zauważyli, że miało być zabawnie i fajno, to aŁtorka dodała buźkę na koniec.
Zjadłyśmy ją na dużej kanapie i oglądałyśmy TV.  O północy mama wróciła do domu. Zdziwiła się jak nas zobaczyła na kanapie, ale potem poszła do swojego pokoju i nas zostawiła w spokoju. Wyłączyłyśmy TV i poszłyśmy do mojego pokoju. Zgasiłyśmy światło i zapanowała ciemność. Potłukłyśmy się poduszkami i klapnęłyśmy jak nieżywe na moje łóżko. Taylor cała zawinęła się moją kołdrą i zasnęła. Ja wróciłam się do szafy i wyjęłam inną.
To ile ona dziewczyn trzyma w szafie?
 Nie mogłam na początku zasnąć. Nagle Taylor mruknęła : „Och, Justin… Jesteś taki cudowny” Po chwili znowu : „Pewnie, że będę twoją dziewczyną! Kocham cię…” Zaśmiałam się w duchu i także zasnęłam.
Smacznego.